Od urodzenia szef kuchni, Dariusz Struciński opowiada o zawodzie i środowisku kucharzy, wyjaśnia dlaczego kobietom nie poleciłby swojego zawodu. Zdradza też szczegóły dotyczące organizacji tegorocznej Sielawy Blues.
Gastrona.pl: Spotykam Pana na wielu różnego rodzaju imprezach branży Ho-Re-Ca. Widzieliśmy się i w Mrągowie podczas spotkania członków stowarzyszeń kucharskich ze sponsorami, spotykamy się też i w Olsztynie podczas pokazu dań weselnych Roberta Sowy. Dlaczego warto uczestniczyć w tego typu wydarzeniach?
Dariusz Struciński: Myślę, że każde takie wydarzenie niesie ze sobą jakąś wiedzę kulinarną, można się w czasie jego trwania czegoś dowiedzieć, niejednokrotnie nauczyć. A taką wiedzę warto wykorzystać. Po drugie pojawiam się na takich imprezach czysto towarzysko. Staram się być zawsze blisko tego, co się dzieje w naszej grupie zawodowej, w branży. Staram się po prostu być na bieżąco. Pewnie związane jest to też trochę z chęcią poznawania nowych ludzi, byciem otwartym na to, co się dzieje.  |  |
G: Czy to wynika z tego, że interesuje się Pan po prostu zawodowym życiem kucharzy, branżą? Czy są może jeszcze jakieś inne powody?
D.S: Chyba to jest coś szerszego. Dla mnie praca i zawód kucharza nie powinien być przeliczany na jakieś godziny pracy w kuchni, konkretny czas od do. Bo albo się jest w tym, jest to dla człowieka pasją - profesją, która stała się pasją, w której człowiek się w pełni realizuje, spełnia. Mówię tutaj o tym polu zawodowym, jak i całym środowisku, grupie ludzi, którą trzeba lubić. Tylko tak można pracować. Zupełnie nie w moim stylu byłoby przyjść i od 7 do 15 pracować, po czym wyjść i zakończyć działania.
Wydaje mi się, że uczestniczenie z życiu branży jest jedyną słuszną drogą, bo cóż w innym wypadku można powiedzieć o branży, o tym co się dzieje, w którą stronę się rozwija, jakie są nowe trendy? Jeżeli się tym nie żyje, traktuje zawód wyłącznie jako maszynkę do robienia pieniędzy, to po prostu nie ma takiej możliwości. Dla mnie szeroko rozumiana gastronomia to nie tylko miejsce do zarabiania pieniędzy. Owszem, to jest bardzo ważny aspekt, ale zawód kucharza musi stać się sposobem na życie.
G: Jak to się stało, że zdecydował się Pan wybrać właśnie taką drogę życiową?
D.S: Ja już niestety - chociaż nie wiem czy niestety... od 20 lat jestem związany z kuchnią, gastronomią, mało tego jestem kucharzem w drugim pokoleniu. Mama była szefową kuchni przez wiele lat. Tak naprawdę zanim się urodziłem już po kuchni chodziłem – tak niektórzy mówią (śmiech). Nigdy nie miałem dylematu w szkole podstawowej co będę robił w przyszłości.
G: To było od razu oczywiste?
D.S: U mnie w domu mówiło się o kuchni, było mnóstwo książek kucharskich, zawsze w nich szperałem, zawsze pomagałem mamie w chwilach wolnych. Nie miałem problemu z wyborem. Nie chciałem być strażakiem ani policjantem, tak jak moi koledzy. Od początku wiedziałem, że będę kucharzem. Mało tego, gdzieś tam na pewno, wzór mojej pracy to szef kuchni, zarządzanie zespołem, tworzenie i kreowanie nowych rzeczy. Wydaje mi się, że pracuję zgodnie z moimi marzeniami. To jest dla mnie bardzo ważne, istotne, pozwala mi pracować na najwyższych obrotach. Bo tak naprawdę praca w gastronomii jest bardzo ciężka – jest pracą i fizyczną i w ciągłym stresie, sytuacjach stresujących. Dlatego, tak naprawdę, moim zdaniem, preferuje mężczyzn...
G: A kobiety? Nie nadają się?
D.S: Daleki jestem od stwierdzeń, że kobiety nie potrafią gotować czy, że są złymi szefami kuchni. Absolutnie tak nie uważam. Zdarzają się kobiety o bardzo mocnych osobowościach, charakterach, a w tej pracy jest to jak najbardziej wskazane. Jednak jest to praca dla faceta, ja osobiście mojej córce nie polecałbym pracy w gastronomii. Ona ma dziś 15 lat i pewnie też stoi przed takimi dylematami, ma wiele pomysłów na swoje dorosłe życie. Ja pracuję w Hotelu Anders od 13 lat, mieszkamy z rodziną w hotelu, więc dosłownie i w cudzysłowie córka poznaje hotel, pracę hotelarza od kuchni. Ja natomiast nieszczególnie namawiam ja do zawodowego gotowania.  |  |
G: Jeśli już o Hotelu Anders mowa. Organizuje się tam jedną z najważniejszych imprez kulinarnych w Polsce. Jak idą przygotowania do Sielawy Blues?
D.S: VIII edycja konkursu kulinarnego Sielawa Blues odbędzie się na pewno (śmiech). To jest pewnik. Co roku podczas imprezy staramy się wprowadzić pewnego rodzaju innowacje. A to mini-targi w roku ubiegłym, a to gotowanie największego dania z indyka w Polsce dwa lata temu. W tym roku nowością, uważam, że taką szczególną, jest to, że po 7 latach Sielawą jako produktem do pokazania bardzo mocno zainteresowała się telewizja publiczna. Mamy umowę z Programem 2 TVP, że konkurs będzie w niedzielę – w dniu regionalnym, transmitowany na żywo na antenie przez trzy godziny. Jest to na pewno nowość.
G: Podnosi też na pewno prestiż imprezy...
D.S: Zauważalne jest, że zrobiło to wrażenie na wielu potencjalnych sponsorach tej imprezy. Magia telewizji i przekaz na żywo jest bardzo atrakcyjną rzeczą, dla sponsorów również. Bardzo się cieszę, że sponsorzy są przekonani o słuszności obecności na tej imprezie. Potrafią z niej jakoś skorzystać, traktują ją jako platformę promocyjną firmy, jej produktów. Największym sukcesem tej imprezy jest to, że uważają, iż to jest bardzo duży sukces organizacyjny, zasługa organizatorów.
Ja jestem tylko wykonawcą wielu rzeczy. A cieszymy się, że wielu współpracujących z nami traktuje Sielawę jako imprezę środowiska kulinarnego, imprezę branżową. Już nie jest ona postrzegana jako impreza promocyjna Hotelu Anders, jest w takim samym stopniu promocyjna dla hotelu jak i dla każdej firmy, która bierze w niej udział. Taki odbiór tej imprezy lepiej ją pozycjonuje.
G: Jakie szczegóły dotyczące Sielawy może Pan zdradzić naszym czytelnikom?
D.S: W pierwszych latach było trudno. Prezes dokładał do tej imprezy organizacyjnie. Od 3 lat finansuje się sama. Nie chcemy na niej zarabiać, to nie jest nasz cel. Jej budżet ma pozwolić na to, żeby stawała się z roku na rok jeszcze bardziej atrakcyjna. Stąd każde wpływy, wpłaty mają jakieś swoje przeznaczenie. Albo staramy się, żeby nagrody były atrakcyjniejsze, albo żeby oprawa była ciekawsza. W tym roku gwiazdą muzyczną na pewno będzie zespół Czarno Czarni. Ma on kilka świetnych przebojów związanych z Mazurami, wodą, rybami, między innymi „Jedzą rybę”. Imprezę na pewno poprowadzi Zygmunt Chajzer. Konkurs wspólnego gotowania aktorów, kucharzy i VIP-ów obiecał poprowadzić Karol Okrasa. Poprowadzić w sensie wspólnej zabawy. Do tych drużyn zawsze staramy się dobrać szefów, którzy są weseli, pogodni, łatwo nawiązują kontakt, bawią się wspólnie. Bo gotowanie w kociołkach jest naprawdę świetną zabawą.
Aktorzy, którzy użyczają swoich twarzy i namawiają potem do kupowania za symboliczna kwotę porcji zupy chętnie włączają się w takie działania, jeżeli maja one wydźwięk charytatywny.  |  |
G: Mówił Pan, że celem imprezy nie jest zgromadzenie zysków...
D.S: Nie, mamy swój zysk – promocyjny.
G: Owszem, ale nie jest to taki stricte cel imprezy...
D.S: Oczywiście nie przeliczamy tego na złotówki. Cała zebrana od sponsorów kwota jest rozdysponowana na zakwaterowanie, wyżywienie, oprawę imprezy, artystów.
G: Chciałam właśnie zapytać o główny cel imprezy...
D.S: Z nazwy jest to festiwal wędki ryby i muzyki. Pomysł, który się zrodził 7 czy 8 lat temu miał na celu po pierwsze promowanie regionu Warmii i Mazur poprzez filozofię połączenia tego z wodą, wędką i rybami. Mnóstwo wędkarzy, którzy przyjeżdżają na tereny Warmii i Mazur to potencjalni goście gospodarstw agroturystycznych, pensjonatów, hoteli. Bo tak naprawdę dla wędkarza nie ma dziś złej pogody do robienia tego, co lubi najbardziej. Okazuje się, że wędkarstwo może być napędem dla wielu dziedzin – zarówno, jak już wspomniałem, hotelarze mogą skorzystać na tym, że wędkarze przyjadą, sklepy z zanętami. Ktoś z Wędkarskiego Świata – współorganizatora naszej imprezy powiedział kiedyś, że najdroższy kilogram ryby to kilogram tej zwędkowanej, bo wszyscy na około tego wędkarza mogą zarobić. Taki był pomysł. Stad też zapraszamy do pokazania się w czasie tej imprezy wędkarzy, firmy pracujące na rzecz wędkarzy. Ale zapraszamy też rybaków, firmy które produkują przynęty, sieci, artystów, którzy tworzą coś związanego z wodą i jeziorami. Nazwa Festiwal Ryby, Wędki i Muzyki mówi sama za siebie.
G: Ostatnie pytanie - zagląda Pan czasami na strony portalu Gastrona.pl?
D.S.: Tak, znam państwa stronę, systematycznie ją odwiedzam. Czytam głównie Forum ekspertów i Aktualności, ale także nowości gastronomiczne i informacje dotyczące konkursów i pokazów.
G: Dziękuję za rozmowę i do zobaczenia na Sielawie.
D.S: Dziękuję.
Rozmawiała Joanna Załęska - Gastrona.plPublikowanie, modyfikowanie i kopiowanie zawartości strony lub jej części bez zgody właściciela portalu jest zabronione. |