„Gdzie diabeł nie może tam Arletę pośle” - tak mówią o niej niektórzy. W oczach swego wnuka jest jednak wspaniałym, gotującym aniołem. Z jedyną kobietą w zdominowanym przez mężczyzn kulinarnym świecie rozmawiamy o planach na przyszłość i determinacji w osiąganiu celów.
Gastrona.pl: Od 2002 roku jesteś członkinią Klubu Szefów Kuchni, a od 2005 należysz do Kapituły. Jak to jest być jedyną kobietą wśród panów? To łatwe czy trudne zadanie?
Arleta Żynel: To bardzo pomaga. Muszę przyznać, że zawsze wolałam pracować z mężczyznami. Nie dlatego, że mam jakiś negatywny stosunek do kobiet, ale jakoś szybciej potrafię się z nimi dogadać. Kobiet zawsze w OSSKiC, do którego także należę, była garstka - osiem, dziewięć pań. I w sumie bawiło mnie to, gdy spotykaliśmy się w bardzo ścisłym gronie, gdzie byli przeważnie sami mężczyźni byłam traktowana jak jeden - świadomie mówię jeden, a nie jedna – z nich, jak kumpel. Wszystkie opowieści, problemy, zmartwienia czy nawet wspomnienia były przekazywanie bez żadnej bariery czy skrępowania. To było i jest bardzo sympatyczne.
Muszę jednak przyznać, że te pierwsze lata istnienia stowarzyszenia były najsympatyczniejsze i najbardziej spontaniczne. Mam wrażenie, że wtedy ludzie mieli sobie więcej do przekazania, do ofiarowania. Teraz już tak nie jest. Pogoń za pracą, ciągły stres, że ona może być albo nie - to jest przyczyna tej zmiany.
G: Czy mężczyzną trudno jest traktować Cię jak równego sobie partnera? Bo ten zawód, jest przecież przez nich zdominowany.
A.Ż: Ja jestem innego zdania. Zawsze powtarzam, że wydaje mi się, iż kobiety wkładają więcej serca w to co robią, to jest moje odczucie. Kobieta przygotowując potrawę może zrobi to wolniej od mężczyzny, ale jej danie ma to „coś”, jest bardziej „dopieszczone”. Miałam okazję zaobserwować to podczas wielu konkursów.
G: Skoro mowa o konkursach, często jesteś w nich jurorem. Próbujesz, oceniasz wielu młodych kucharzy…
A.Ż: Tak, moi koledzy często mnie ustawiają jako jurora technicznego….
G: A to lepiej czy gorzej?
A.Ż: Chyba dbają o moją linię za co muszę im tu teraz podziękować.
Jestem wymagającym jurorem, a to dlatego, że obcuję z bardzo wymagającymi ludźmi. Są wśród nich: Jacek Szczepański, Adam Chrząstowski, Robert Sowa, Jurek Pasikowski, Kurt Scheller, Darek Struciński, Mirek Drewniak czy Waldek Hołówka. To właśnie oni ukształtowali mnie jako kucharza i wiele nauczyli. Muszę tu też wymienić Giancarlo Russo czy C-Michel Labarre. Bardzo dużo mi pomógł także Krzysztof Wojtal. Życzyłabym sobie, żeby wszyscy kucharze byli tak otwarci jak on. To jest ktoś, kto nigdy nie odmawia pomocy i rady.
G: To piękne co mówisz, bo niewielu o tym wspomina. Wracając jednak do tematu konkursów, czy masz jakieś swoje ulubione?
A.Ż: Tak, moimi ulubionymi konkursami są: Festiwal Kuchni Dworskiej i Sielawa Blues oczywiście.
G: Dlaczego akurat te dwa?
A.Ż: Może dlatego, że jestem z nimi od początku. Kiedy one się narodziły ja zaczęłam właśnie uczestniczyć w konkursach. Na przykład w Kuchni Dworskiej brałam udział już w 2003 roku. Dostaliśmy nawet nagrodę publiczności i zajęliśmy drugie miejsce. Występowaliśmy z daniami wielkanocnymi, z naszymi specjałami z restauracji Arsenał. A jeśli chodzi o Sielawę, to przyznam się, że bardzo mnie interesuje ta tematyka. Mój tato uwielbiał łowić ryby, to było jego hobby. Ja nie łowię, ale lubię gotować. Lubię też Sielawę pewnie ze względu na Darka Strucińskiego z którym bardzo dobrze mi się współpracuje. Jest to uroczy człowiek.
Ale kiedy już sobie tak plotkujemy, powiem Ci, że ze wszystkich moich kolegów wybrałabym kilku takich „ciepłych”. Taki powinien być kucharz - ciepły i spokojny. Ja mówię o nich „gabarytowo ciepli”. I tu przodują: Darek Strusiński i Mirek Drewniak. Każdemu z nich, kiedy mi mówili "zobacz jaki mam brzuch" powtarzałam, że facet bez brzucha jest jak garnek bez ucha. A prawdziwy kucharz powinien mieć brzuch, bo Ci co go nie mają – nie gotują dobrze.
G: Zmieniasz swoje życie, wycofujesz się z prowadzenia własnej restauracji. Przed Tobą jednak nowe wyzwania. Opowiedz coś więcej o swoich dalszych planach.
A.Ż: Mam kilka ukrytych marzeń. Chcę sprostać nowym wyzwaniom jakie przede mną postawiono. Otwieram drzwi i zaczynam coś od początku. Jeżeli chodzi o moją przyszłość, to mam kilka ciekawych propozycji. Ale zdradzę tylko tyle, że mam już przygotowanie dokumenty, które będę składała w połowie czerwca i zobaczymy co będzie dalej.
Publikowanie, modyfikowanie i kopiowanie zawartości strony lub jej części bez zgody właściciela portalu jest zabronione.
|