Praca za granicą nęci wielu dobrze zapowiadających się kucharzy. Czy wszyscy wracają z Anglii z tarczą? Jak dobrze zacząć w nowym miejscu i dlaczego warto w restauracji Amadeus - między innymi o tym opowiada Rafał Włudyka.
Gastrona.pl: Jak się zaczęła Twoja historia 10 lat temu?
Rafał Włudyka: 10 lat temu - pierwsza praca "Hotel pod Różą", szef kuchni, rodowity Włoch, nauczył mnie całej kuchni. Zaczęliśmy od pieczywa, przez zupy, ryby, desery, przygotowanie bankietów itd... Tam pracowałem około półtora roku.
Firma otworzyła następny hotel i zatrudniła mnie w nim na stanowisku szefa cukierni i kucharza - dwa w jednym - "wash and go" [śmiech].
Ja nie miałem jednak zamiaru zostać na drugim miejscu. Akurat w tym okresie pani Elżbieta Filipek przejmowała restaurację Wierzynek, tam dostałem angaż na stanowisko szefa cukierni. Po roku pracy dostałem stanowisko głównego szefa kuchni całej gastronomii. Począwszy od kelnerów, zmywających, cukiernia - cały personel.
G.pl: Można powiedzieć, że to był efekt tego dobrego początku?
R.W: Tak, nie było falstartu. To był bardzo dobry początek
G.pl: Twoja historia zawodowa zaczęła się przecież dwa dni po maturze...
R.W:
Dwa, trzy dni po maturze. To był bardzo dobry początek. Wyznaję jedną zasadę - jeżeli coś robimy, to starajmy się to robić jak najlepiej. Wtedy na pewno będą jakieś efekty.
G.pl: W branży kojarzysz się chyba przede wszystkim z Wierzynkiem. Pamiętam Cię z wielu konkursów kulinarnych…
R.W: Dużo, bardzo dużo serca i swojego prywatnego czasu poświęciłem dla tej restauracji. Po trzech latach rozstaliśmy się. A co do konkursów - w pewnym momencie miałem wolną rękę, zielone światło na imprezy…
G.pl: Czy to pomogło w promocji restauracji?
R.W:
Uważam, że nawet bardzo pomogło. Zazwyczaj jestem skromny, ale też jestem realistą - gdyby nie ja tej restauracji po prostu by się nie udało.
G.pl: Czy Goście Wierzynka też za Tobą przyszli do restauracji Amadeus?
R.W: Wydaje mi się, że po mału przychodzą. Mam swoją klientelę, na razie małą klientelę. To jest tylko kwestia czasu żebyśmy mocniej ruszyli.
G.pl: Jak promowana jest restauracja Amadeus?
R.W: Marketing jest stworzony pod moją osobę, pod moje nazwisko jako szefa kuchni.
G.pl: Czyli pracodawca nie boi się promować Twojej osoby?
R.W: Nie, bo doszliśmy do wniosku, że za promocją mojej osobą idzie promocja całej restauracji. Mam zamiar kilka lat pracować w tym miejscu, jeżeli wszystko będzie płynnie szło. Już niedługo będzie to czołowa restauracja, na bardzo wysokim poziomie.
G.pl: A to wszystko udowadniacie wspólnymi siłami z Tomaszem Kozłem, między innymi podczas konkursu Profesjonalista Roku 2006 w Ciechocinku?
R.W: Zaczynamy udowadniać. To nasz pierwszy konkurs pod flagami restauracji Amadeus. Znaleźliśmy się na podium - to już coś, choć nie ukrywam, że walczyliśmy o pierwsze miejsce i... jeszcze powalczymy.
Szczerze mówiąc straciłem dwa lata pracy. Dwa lata wyjęte z gastronomii ze względu na to, że przeskakiwałem z restauracji na restaurację.
G.pl: To było po pracy w Wierzynku?
R.W: Tak. Ciężko było mi znaleźć właściwych ludzi do współpracy, byłem też za granicą. Pojechałem do Anglii, do takiej małej, fajnej miejscowości - Moodersville. Pracowałem tam w Bagden Hall Hotel - cztery rozety w standardzie angielskim.
Tam nauczyłem się ciekawych rzeczy, poznałem kuchnię angielską. Uważam, że kuchnia polska jest o wiele lepsza, przy czym nie jestem tradycjonalistą, jeżeli chodzi o naszą kuchnię. Jest ciekawa ale trzeba by było teraz dużo w niej zmienić, chociaż kiedyś była bardzo dobra, przed wojną…
G.pl: A Twoja bitwa o Anglię?
R.W: Bitwa o Anglię trwała około ośmiu miesięcy…
G.pl: Wyszedłeś z niej zwycięską ręką?
R.W: Tak, zresztą kilka miesięcy temu dostałem list od General Manager tego hotelu z prośbą o powrót do firmy. Myślę, że o czymś to świadczy - jednak miałem tam jakąś pozycję. Po kilku miesiącach pracy tam stanąłem na stanowisku zastępcy szefa kuchni.
G.pl: A czego jeszcze nauczyłeś się w Anglii? Polscy kucharze jadą tam raczej niestety nie po to, żeby się czegoś nauczyć, tylko żeby zarobić…
R.W: Jeżeli chodzi o zarobki to miałem je praktycznie takie same jak w Polsce, także to nie była dla mnie jakaś wielka różnica finansowa…
G.pl: To dlaczego postanowiłeś wyjechać do Anglii? To nie był ten powód co zwykle?
R.W: W Polsce jest ciężko znaleźć dobrą pracę za odpowiednie warunki finansowe, a tam nie ma najmniejszego problemu. Czego się nauczyłem? Jeżeli chodzi o całokształt - przede wszystkim, że trzeba dążyć do doskonałości, trzeba być upartym...
Czytaj dalej >>>
Publikowanie, modyfikowanie i kopiowanie zawartości strony lub jej części bez zgody właściciela portalu jest zabronione. |